Rozmowy

Karolina Woźniak Potrafię zjeść 5 tabliczek czekolady naraz [WYWIAD]

Aldona Sosnowska Aldona Sosnowska
Zdjęcia Marcin Szymański
20 lutego 2020

Trenowała fitness akrobatyczny i nigdy nie marzyła, by zostać modelką. Tymczasem wakacje w Miami zakończyły się podpisaniem trzyletniego kontraktu z agencją Mega Models. Dzięki tej pracy Karolina Woźniak nie tylko nabrała większej pewności siebie, ale i zainteresowała się sztuką, która okazała się dla niej pasją. Dzisiaj, oprócz pozowania do zdjęć i uczestniczenia w pokazach mody, prowadzi więc też własną galerię w Warszawie.

Zaprosiłaś mnie do Kawai Gallery przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie…

To moje miejsce, tutaj pracuję. Założyłam tę galerię trzy lata temu. Prezentuję tu sztukę polskich i zagranicznych artystów, w przystępnych cenach. Organizuję wernisaże, różnego rodzaju eventy.

Czy ta praca daje ci satysfakcję?

Ogromną. Uwielbiam sztukę i tak naprawdę prowadzenie galerii spełnia moje ambicje. Gdybyś cztery lata temu, gdy skończyłam filologię angielską, zapytała mnie, co będę robić – nie umiałabym ci odpowiedzieć. Nie miałam wtedy w ogóle pomysłu na siebie.

Jak zostałaś modelką? Marzyłaś o tym jako dziewczynka?

Nigdy. Trenowałam kiedyś fitness akrobatyczny i przed jednymi z zawodów podeszła do mnie pewna kobieta, która pracowała dla jednej z firm sprzedających ubrania sportowe. Zaproponowała mi udział w sesji. Na zdjęciach próbnych w agencji modelek w Bydgoszczy okazało się, że swobodnie czuję się przed obiektywem i jakoś tak się nakręciłam. Wtedy jeszcze chodziłam do liceum, więc w sesjach brałam udział dorywczo. Moja kariera nabrała rozpędu, gdy pojechałam na wycieczkę do Miami. Zobaczył mnie tam agent z agencji Mega Models mieszczącej się przy Lincoln Road, i zaproponował sesję próbną dla nich. Skończyło się trzyletnim kontraktem. To było super doświadczenie. Dzięki tej pracy zwiedziłam prawie cały świat. Był taki czas, że w domu bywałam tylko kilka dni w miesiącu, pozostałe spędzałam na walizkach. Więc na pewno nie jest to zajęcie, które chciałoby wykonywać się całe życie. Przychodzi taki moment, kiedy marzy się o stabilizacji.

Pamiętasz swoje pierwsze emocje związane z pracą w modelingu?

Na początku towarzyszył mi taki niepokój. Z tego względu, że różnie się mówi o tym środowisku i osobach pracujących w tej branży. Ale myślę, że jak z głową dobiera się zlecenia i uważa na różne sygnały, to nic złego cię nie spotka. Ten niepokój, jakaś niepewność, czy to dobry kierunek, szybko minęły. Spotykałam się też z takimi stereotypowymi opiniami, że „jeśli modelka, to niezbyt mądra”. Obawiałam się, że zostanę zaszufladkowana po prostu jako ładna dziewczyna, która nie ma nic do powiedzenia.

Jak reagowałaś, gdy słyszałaś taką opinię na swój temat?

Za bardzo chciałam pokazać, że jednak mam coś do powiedzenia, że nie jestem jakąś tam głupią modelką. Niektórzy mogli to odbierać jak arogancję, a to była moja obrona przed zaszufladkowaniem. Na szczęście zupełnie mi to minęło – nabrałam tyle pewności siebie, że opinie osób, które mnie nie znają, nie mają dla mnie znaczenia.

Co jest najprzyjemniejsze w pracy modelki?

Podróże. Uwielbiam zwiedzać świat i zawsze, gdy jestem w jakimś ciekawym miejscu na sesji i mam trochę czasu wolnego, staram się jak najwięcej zobaczyć. Fajne jest też to, że przychodzisz na plan zdjęciowy no make up, wyglądając jak przeciętna dziewczyna, a tam robią cię na bóstwo i dzięki temu czujesz się bardzo kobieco.

Czy to pomaga w budowaniu poczucia własnej wartości?

Tak, możesz poczuć się piękna. Tym bardziej, gdy zobaczysz efekt w postaci zdjęć.

Ale ty jesteś ładna nawet bez makijażu! (śmiech)

(śmiech) Wiesz jak to jest, są różne dni!

O której wstajesz?

Różnie, to zależy czy mam jakieś zlecenie. Bywa, że muszę wstać o piątej czy czwartej rano, bo mam samolot. Jeśli jednak mogę sobie pospać, to wstaję o dziewiątej, dziesiątej. Szczególnie w weekendy nie lubię spieszyć się z rana – piję kawę, przeglądam mejle, idę na trening. Albo robię sobie labę, bo to też czasami jest potrzebne.

Wiem, że praktykujesz jogę. Codziennie?

Jeżeli mam czas, to codziennie. Niedawno zapisałam się też na taniec, high heels, co jest takim fajnym treningiem cardio. To mi daje zastrzyk endorfin.

A co daje ci joga?

Przede wszystkim uspokaja mnie mentalnie. Od kiedy ją praktykuję, moje ciało bardzo się wysmukliło. Często też ludzie, którzy ćwiczą jogę, są bardzo interesujący – przekłada się to więc na fajne znajomości. A jeżeli jeszcze połączy się to z wyjazdem na Bali czy do Tajlandii… naprawdę to jest świetne! Zresztą bakcyla jogi złapałam właśnie w Tajlandii – tam zajęcia prowadzą naprawdę super wykwalifikowani ludzie. Łączy się to z medytacją, czasami z jakimś masażem, co stanowi jeden rytuał, który fajnie nastraja cię na cały dzień.

Dużą wagę przywiązujesz do jedzenia? Tego, co i ile jesz?

Mój problem polega na tym, że bardzo lubię jeść i… (śmiech) nie mam limitu. Muszę narzucić sobie jakiś rygor, bo jeśli nie, to potrafię zjeść pięć tabliczek czekolady naraz. Staram się więc pilnować, zwłaszcza, kiedy mam taki czas jak teraz, gdy przygotowuję się do Fashion Week w Paryżu. Ale są tygodnie, kiedy jem wszystko, i to do bólu. (śmiech) Moją słabością są słodycze. Lubię makarony, najbardziej z gęstym, tłustym sosem. Lubię pieczywo, drożdżówki… wszystko, co jest mączne i co jest najgorsze dla naszej sylwetki.

Ile czasu poświęcasz na pielęgnację urody? Wiadomo, że makijaże do sesji i do pokazów mody są ciężkie, i skóra po nich wymaga szczególnego traktowania.

Właśnie dlatego na co dzień właściwie się nie maluję. Chodzę w spiętych, nie ułożonych włosach, nie przykładam do tego większej wagi. Ale to też przyszło z czasem, bo gdy miałam 20 lat nigdy nie pokazywałam się bez pełnego make upu, który tak naprawdę dodawał mi lat. Teraz wychodzę z założenia, że im mniej, tym lepiej, więc korzystają na tym moja skóra i włosy.

Jakich kosmetyków używasz najchętniej? Masz swoje, sprawdzone?

W zasadzie nie, troszkę eksperymentuję. Dużą wagę przykładam przede wszystkim do oczyszczania skóry. Regularnie chodzę na zabiegi kwasami, pilingi i zabiegi nawilżające skórę. Systematycznie też robię mezoterapię.

Jakiś czas temu przyznałaś publicznie, że usunęłaś implanty piersi. I przyznam, że podziwiam cię za odwagę, by opowiedzieć o tym w telewizji. Jak zostało to odebrane?

Wiele kobiet, które były po operacji powiększenia biustu, pisało do mnie, że też o tym myślą. Przyznawały, że nie są zadowolone, bo nie czują się w stu procentach sobą. Boją się jednak tego, jak będą wyglądały po wyjęciu implantów. Tymczasem nie ma powodu do obaw.

Widoczna jest zmiana w wyglądzie piersi?

Ja już tak na prawdę nie pamiętam, jak wyglądały przed, ale teraz wyglądają świetnie. Przede wszystkim jednak ja czuję się lepiej, bo kiedy miałam implanty, zawsze odnosiłam wrażenie, że ludzie widzą najpierw biust, a dopiero potem mnie. Czułam się bardzo sztucznie. Cały czas spodziewałam się też, że ten biust się ułoży, ale tak się nie stało. Nigdy też w stu procentach go nie zaakceptowałam.

Czy decyzja o powiększeniu biustu wynikał wyłącznie z twojej potrzeby?

Namówił mnie do tego jeden z fotografów, twierdził, że to pomoże mi w pracy modelki. Też wpływ na to miało środowisko, koleżanki, które też to zrobiły. I jakaś taka pogoń za ideałem. To było totalnym błędem. Teraz, z perspektywy, uważam, że im bardziej naturalnie się wygląda i w granicach normy estetycznej, tym lepiej.

Długo zastanawiałaś się nad tym, żeby publicznie przyznać się do usunięcia implantów?

Nie. Tak się z tego cieszyłam, że w ogóle nie miałam jakichkolwiek oporów. Mimo że wiele osób odradzało mi to, mówiąc, że to zbyt odważne, że nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Po zamieszczeniu wpisu w mediach społecznościowych otrzymałam setki wiadomości od dziewczyn, które podziękowały mi za ten wpis. Deklarowały, że dzięki temu też się na to odważą albo że jednak nie zdecydują się na powiększenie biustu.

Na początku naszej rozmowy powiedziałaś, że masz świadomość, że jako modelka nie będziesz pracowała do końca życia. Na czym chciałabyś się potem skupić poza prowadzeniem galerii sztuki?

Oprócz tego, chciałabym jeszcze podróżować. Nigdy nie traktowałam modelingu jako głównego zawodu, bo raz masz mnóstwo zleceń, a za chwilę żadnego. Teraz reklamuję m.in. stroje kąpielowe, a za jakiś czas mogę reklamować… nie wiem? witaminy 40+. (śmiech) Trudno przewidzieć, jak długo będę w tym zawodzie, ale na pewno zawsze będę w jakiś sposób związana ze sztuką, modelingiem i reklamą.