Beauty

Facemodeling, czyli odmładzanie bez igieł

Klaudia Charzyńska Klaudia Charzyńska
Zdjęcia Shutterstock
5 czerwca 2023

Można zaryzykować stwierdzenie, że facemodeling to zabieg marzeń. Unosi owal twarzy, uwalnia napięte mięśnie i poprawia zarówno strukturę skóry, jak i ogólny dobrostan. Jest przy tym metodą naturalną, która łączy różne techniki oddziaływania na głębokie tkanki. O zaletach manualnych terapii odmładzających mówi Agnieszka Jasińska, kosmetolożka z warszawskiego Instytutu Urody Jasińska.

Facemodeling jest nieinwazyjną i całkowicie naturalną metodą odmładzania twarzy, która wpisuje się w holistyczne podejście do pielęgnacji wybranych obszarów ciała. Opiera się na stymulowaniu wewnętrznych procesów naprawczych skóry, dając im tym samym silny impuls do działania. Polega na manualnym modelowaniu za pomocą kilku technik, które w rękach dobrego specjalisty są niezwykle skuteczne. – Jedną z nich jest akupresura, czyli uciskanie określonych punktów energetycznych. Elementy mioplastyki pozwalają na dotarcie do tkanek głębokich, z kolei osteoplastyka oddziałuje na układ kostny. 

Podczas zabiegu wykorzystuje się również technikę masażu transbukalnego, czyli stymulację tkanek od wewnętrznej strony jamy ustnej. Dodatkowo korzysta się z tapingu, czyli naciągania w odpowiedni sposób skóry przy zastosowaniu specjalnych plastrów, używanych do tej pory wyłącznie w fizjoterapii – wyjaśnia kosmetolożka Agnieszka Jasińska. 

W każdym przypadku terapia ma inny przebieg, ponieważ techniki dobierane są do aktualnie rozpoznanych problemów. – Nie ma dwóch identycznych zabiegów facemodelingu. Nawet u tej samej osoby. Z tego względu, że za każdym razem układ mięśni jest nieco inny, pracują one inaczej. Mimo, że zabieg opiera się na stałych schematach, techniki dobierane są do indywidualnych potrzeb – podkreśla kosmetolożka. 

Efekty, które widać i czuć

Skuteczność facemodelingu można zauważyć zarówno w poprawie wyglądu twarzy, szyi i dekoltu, na których terapia się skupia, jak i całego układu mięśni i powięzi łączących te obszary. W wyniku zabiegów mięśnie stają się bardziej elastyczne, przywracany jest też ich naturalny układ. Pod wpływem facemodelingu znikają napięcia, zastoje limfatyczne czy złogi. – Dzięki zmianom w układzie mięśniowo-kostnym, które wywołujemy za pomocą facemodelingu, proces starzenia postępuje wolniej. Starzejemy się też ładniej. 

Jednym z najbardziej spektakularnych efektów tej terapii jest uniesienie owalu twarzy, wydłużenie szyi, zredukowanie obrzęków, zmarszczek i blizn – mówi Agnieszka Jasińska. Zabieg ma jednak wpływ nie tylko na to, co widoczne gołym okiem. – Poprawia się ogólny dobrostan organizmu. Terapia usprawnia przepływ krwi i limfy, redukuje napięcia powięziowo-mięśniowe, które są istotne również dla dobrej kondycji psychicznej. Lifting widać nie tylko na twarzy, to oddziaływanie na cały system połączeń – dodaje kosmetolożka. 

Facemodeling czy kobido?

Zabieg facemodelingu jest jedną z najskuteczniejszych obecnie metod nieinwazyjnego odmładzania. Nieco wcześniej popularność zdobył z pozoru podobny masaż kobido. Oba zabiegi mają na celu pobudzenie mięśni i tkanek do odbudowy, obejmują ten sam obszar twarzy, szyi i dekoltu, opierają się na systemie ruchów, które terapeuta dostosowuje do konkretnej osoby. Są między nimi jednak różnice, zarówno na etapie wykonywania zabiegu, jak i spodziewanych efektów. 

Wybierając odpowiednią dla siebie metodę warto wziąć pod uwagę, że facemodeling dociera dużo głębiej w tkanki, przez co momentami może być nawet nieprzyjemny. – O kobido mówi się, że jest masażem „bankietowym”, bo ekspresowo poprawia wygląd twarzy. Jest relaksujący, ponadto część ruchów wykonuje się przy użyciu olejku, a więc bardziej powierzchniowo. Z facemodelingiem jest nieco inaczej – pracujemy na strukturach głębokich tkanek, odbudowując prawidłowe funkcjonowanie mięśni, powięzi, więzadeł. Dlatego bezpośrednio po zabiegu twarz może być opuchnięta i wyglądać na zmęczoną. To jednak normalne, bo układ, na który oddziałujemy, będzie się zmieniał nawet w ciągu kolejnych trzech tygodni – mówi Agnieszka Jasińska. Na początek kosmetolożka rekomenduje wykonanie 3-4 zabiegów, powtarzanych w odstępach maksymalnie dwóch tygodni, w zależności od potrzeb skóry. Następnie warto wybrać się na powtórny zabieg raz na dwa miesiące, w celu podtrzymania uzyskanych efektów i zachowania odpowiedniej pracy mięśni.

Choć z reguły facemodeling jest dobrym rozwiązaniem dla wszystkich, istnieją przeciwwskazania do przeprowadzenia tego zabiegu. Należą do nich m.in. ciąża, laktacja, choroby dermatologiczne i stany zapalne skóry. Należy zachować również odpowiedni odstęp czasowy po zabiegach z użyciem kwasów i wypełniaczy hialuronowych (minimum 8 tygodni) oraz po zabiegach chirurgicznych i zastosowaniu nici (minimum 6 tygodni). 

Facemodeling polecany jest natomiast osobom, które korzystają z aparatów ortodontycznych, ponieważ te mogą być przyczyną zmian w układzie mięśni twarzy.

Na własnej skórze

Naturalne metody modelowania twarzy świetnie sprawdzają się dla każdego, kto unika igieł, chciałby połączyć lifting z relaksującym self-care, czy nastawia się na regularną pracę z ciałem dla uzyskania długotrwałych rezultatów. Z mojej perspektywy – po wypróbowaniu kilkudziesięciu zabiegów kobido oraz elementów facemodelingu – terapia łącząca te dwie metody daje efekty, które z całą pewnością można nazwać spektakularnymi. Pod ich wpływem zmienia się cała postawa ciała, łatwiej jest „trzymać się prosto”, owal twarzy podnosi się i wygląda po prostu ładnie. Choć profilaktyka przeciwstarzeniowa nie była dla mnie priorytetem, to znacząca poprawa kondycji skóry pokazuje, że manualną terapią można osiągnąć naprawdę wiele. Jeśli preferujemy mocne masaże, rzadko będziemy podczas zabiegu odczuwać dyskomfort. W innym przypadku niektóre elementy mogą być mało komfortowe, a nawet bolesne (choć oczywiście pod kontrolą terapeuty). Mimo wszystko efekty, jakie daje facemodeling są tego warte.