Lifestyle

Żeglowanie. Kameralny relaks na Mazurach

Aldona Sosnowska Aldona Sosnowska
Zdjęcia materiały prasowe
28 maja 2020

Przebywanie na wodzie wycisza i uspokaja. Pozwala też na bliski kontakt z naturą i daje poczucie totalnego relaksu. Nic dziwnego, że żeglarstwo zyskuje w Polsce coraz większą popularność. Odkryciu, że może stać się nową pasją, sprzyja też malowniczy region mazurskich jezior. O przeżyciach i emocjach, które towarzyszą każdemu rejsowi, mówi Wojtek Charzyński, doświadczony żeglarz i armator z firmy Eskapada.

Mazury to naprawdę cud natury. – Wystarczą trzy godziny drogi z rodzinnego Ciechanowa, by się znaleźć w zupełnie innym świecie. Wyciszyć się totalnie i złapać dystans do codzienności – mówi Wojtek Charzyński, który kilka lat temu rozpoczynał swoją przygodę z żeglarstwem, a dziś prowadzi czarter jachtów na Mazurach. Region ten przyciąga coraz więcej żeglarzy poszukujących przestrzeni, korzystnego klimatu i spojrzenia na osławiony krajobraz z nieznanej dotąd perspektywy. Znajduje się tu ponad dwa i pół tysiąca jezior, spośród których wiele jest znanych jako świetne miejsca do żeglowania: Mamry, Niegocin, Dargin czy Kisajno. Północne Mazury kryją w sobie jednak również mniej popularne miejsca, dzięki którym można znaleźć taki rodzaj wypoczynku, który odpowiada nam najbardziej.

…i odpływamy!

– Rejsy rozpoczynamy zwykle w portach, które zapewniają wszystko, czego potrzeba zarówno do spokojnego wypoczynku, jak i są blisko różnych atrakcji, na przykład tawern z muzyką na żywo. Najczęściej wypływamy z portu PTTK Wilkasy, często zatrzymujemy się w Sztynorcie lub Węgorzewie. Do naszych ulubionych miejsc należy Leśna Keja, czyli binduga – teren pełen drzew i polan, zupełnie niezurbanizowany, bliski naturze. Podobne walory ma jedno z moich ostatnich mazurskich odkryć, czyli Przystań Rajcocha na Jeziorze Dobskim. Kolejne wyjątkowe miejsca to również Piękny Brzeg – kameralny ośrodek wypoczynkowy ulokowany na Jeziorze Święcajty, czy Kętrzyńska Przystań na Jeziorze Mamry – mówi Wojtek Charzyński. – Polskie jeziora to idealne miejsce na rozpoczęcie swojej przygody z żeglarstwem, często wracają tu jednak i doświadczeni żeglarze. Nasze żaglówki o nazwach Arahia i Hrabi pływają w tym roku z załogami, które na Mazurach spędzą kolejny sezon – dodaje.

Patent daje wiatr w żagle

Żeglarstwo to jednak nie tylko relaks, lecz także wymagający sport. Pokonanie drogi od pierwszych rejsów w roli obserwatora, dla niektórych w pełni wystarczającej, do samodzielnego objęcia steru, wymaga nabycia niezbędnych uprawnień. – Patent żeglarza jachtowego uprawnia do prowadzenia jachtu powyżej 7,5 metra długości kadłuba, czyli idealnego do wypadów dla 2-6 osób – mówi Wojtek Charzyński. Po zdaniu egzaminów przed komisją Polskiego Związku Żeglarstwa uzyskujemy wymagane uprawnienia i możemy wypływać samodzielnie. Po mazurskich jeziorach pływają również mniejsze żaglówki, do których wystarczą jedynie umiejętności żeglarskie. Z kolei większe możliwości daje patent sternika jachtowego i kapitana, dzięki którym możemy żeglować po morzach i oceanach. Kurs, po którym możemy objąć stery średniej wielkości żaglówki, wymaga zdobycia kilku kluczowych umiejętności. Warunkiem bezpiecznego pływania jest przede wszystkim znajomość podstawowych komend, wykonywania szeregu manewrów oraz wiązania węzłów i naprawy sprzętu na jachcie. – Podczas kursu nabywamy wiele umiejętności praktycznych, ale przede wszystkim, jak w większości sportów, kształtujemy charakter. Żeglarz musi reagować szybko i zdecydowanie, przewidywać kolejne zdarzenia i zachować respekt wobec żywiołu, który czasami bywa nieprzewidywalny – mówi Wojtek Charzyński.

Slow life na wodzie

Przemierzanie mazurskich jezior najlepiej smakuje w towarzystwie. Niektórzy lubią żeglować w dużych grupach, składających się z dwóch lub czterech jachtów. – Dla mnie optymalny skład, żeby rozdzielić zadania na pokładzie -to 3-4 osoby – mówi Wojtek. – Dzień na żaglówce to zwykle kilka godzin pływania. Wyruszamy rano, około 10.00, a pod wieczór dopływamy do wybranego portu lub przystani. Klarujemy (sprzątamy) jacht i korzystamy z tego, co daje w danym miejscu natura: gdy znajdziemy się na bindudze, rozpalamy ognisko, gramy i śpiewamy. Z kolei w portach o bardziej rozwiniętej infrastrukturze idziemy do tawerny na kolację przy muzyce na żywo – dodaje. Cały rejs trwa zazwyczaj tydzień lub dwa.

Pasja, która stała się sposobem na życie

– Moja przygoda z żeglarstwem zaczęła się od zupełnie przypadkowej eskapady na żaglówce Sasanka 660 po jeziorach Śniardwy i Mikołajskim. Kolejne rejsy były już zaplanowane – podczas rejsów szkoleniowych pływałem po Bałtyku, a po otrzymaniu uprawnień również po Morzu Śródziemnym. Zawsze z przyjemnością wracałem jednak na Mazury – mówi Wojtek. – Kilka lat później postanowiłem, że będzie to mój sposób na życie. Powstała firma Eskapada, którą prowadzimy wspólnie z żoną Violą. Dzielimy się tą pasją z innymi, czarterując nasze jachty Maxus 24 Evolution. Mają świetne właściwości nautyczne, więc z powodzeniem zaspokajają potrzeby większości pływających po Mazurach żeglarzy. Viola urządziła wnętrza jachtów tak, aby były też komfortowe i przytulne. W takich warunkach każdy rejs to sama radość – dodaje.