Moove

Tkanka tłuszczowa. Minimalny bezpieczny poziom w organizmie

Aldona Sosnowska Aldona Sosnowska
Zdjęcia instagram.com/kayla_itsines
2 marca 2020

Kayla Itsines, jedna z najpopularniejszych na świecie trenerek fitness, ma na instagramie ponad 12 milionów followersów. Całkiem prawdopodobne, że większość z nich chciałby mieć właśnie takie ciało jak ona: szczupłe, wymodelowane, z delikatnie zarysowanymi mięśniami i praktycznie bez grama tłuszczu. Czy w przypadku zwyczajnej kobiety, nawet prowadzącej aktywny styl życia, jest to możliwe? I czy w ogóle ma jakikolwiek sens?

Nie ma sztywno przyjętej normy określającej właściwy poziom tkanki tłuszczowej w organizmie – jest to w dużej mierze uzależnione od wieku. Kobiety jednak nie powinny schodzić do bardzo niskich wartości tkanki tłuszczowej. Zdarza się, że niektóre osoby mają jej zaledwie 7-9 proc., nie robiąc zupełnie nic w sensie treningowym, wtedy jednak mamy do czynienia z przypadkiem mocno uwarunkowanym osobniczo.

Ludzki organizm jest na tyle mądry, że nie będzie całkowicie pozbywał się tłuszczu, ponieważ jest mu on potrzebny do prawidłowego funkcjonowania. Obecność tkanki tłuszczowej w organizmie wiąże się z funkcjami, jakie on pełni. Jedną z nich jest funkcja magazynująca – jeżeli przez określony czas dostarczamy mu nadwyżkę substancji odżywczych, komórki syntezują je, po czym odkładają w cytoplazmie w formie tłuszczów obojętnych. Pozostałe funkcje to: termoizolacyjna, metaboliczna (między innymi wpływ na insulinooporność) oraz immunomodulująca (wydzielanie licznych cząsteczek wpływających na działanie układu odpornościowego, a także rozwój i postęp miażdżycy).

Schodzenie z tkanką tłuszczową poniżej 15-12 proc., zwłaszcza w przypadku kobiet, jest niepotrzebne. Oczywiście każdy chciałby wyglądać jak zawodowe trenerki fitness, u których widać zarys każdego mięśnia, ale trzeba pamiętać, że są to pojedyncze osoby, które ciężką pracą i bardzo restrykcyjną dietą schodzą do tak niskiego poziomu tkanki tłuszczowej. To są naprawdę miesiące, a nawet lata, wszelkiego rodzaju wyrzeczeń.

Oczywiście, jeżeli ktoś waży 100 kg i ma 45 proc. tkanki tłuszczowej to jest to zdecydowanie za dużo. U kobiet bezpieczny przedział, w którym organizm może dobrze funkcjonować, wynosi od 16-17 proc. do 18-20 procent. Ciało nie wygląda wtedy źle i co najważniejsze, nie ma również żadnego niebezpieczeństwa czy dyskomfortu pod względem zdrowotnym.

Należy pamiętać, że zbijanie wagi u kobiet, na przykład uprawiających sporty walki, często wiąże się z tym, że czasami na długie miesiące zanika u nich menstruacja. U zawodniczek tych z powodu rygorystycznego przestrzegania diety tkanka tłuszczowa jest na tak niskim poziomie, że rozregulowaniu ulega układ hormonalny. Pojawia się więc pytanie, czy u zwykłej kobiety warto taki koszt ponosić, aby wyglądać jak zawodowa trenerka fitness? W dodatku wyglądać tak tylko przez krótki czas, bo sylwetki wyrzeźbionej na poziomie poniżej 10 proc. tkanki tłuszczowej nie sposób długo utrzymywać.

Zwykłe kobiety w przeciwieństwie do zawodowych trenerek fitness, po porannym treningu muszą jechać do pracy, potem z niej wrócić, zrobić zakupy, ugotować obiad, poświęcić czas rodzinie – tak wygląda najczęściej ich życie. Jeśli więc masz np. 30 proc. tkanki tłuszczowej, to będzie dobrze, gdy uda ci się regularnym jedzeniem i systematycznymi treningami zmniejszyć jej poziom do 20 procent. Dzięki temu twój wygląd i sylwetka na pewno się zmienią, ale nie kosztem stanu zdrowia.

Tekst pochodzi z książki „Jedz, ćwicz, chudnij. I nie poddawaj się!” (wyd. Czerwone i Czarne)