Lifestyle

Malediwy. Witajcie w raju!

Klaudia Charzyńska Klaudia Charzyńska
Zdjęcia autorka
15 sierpnia 2021

Rajskie wyspy pośrodku Oceanu Indyjskiego do niedawna uchodziły za trudno osiągalny, bo zbyt odległy i luksusowy kierunek dla przeciętnego podróżnika z Polski. Jednak pandemia sprawiła, że Malediwy stały się jednym z najpopularniejszych wakacyjnych miejsc. Przede wszystkim dlatego, że pozwalają zachować dystans do ludzi,  skracając ten do natury. Po nowe doświadczenia i „wspomnienia spod palmy” wybrałam się na wyspę Nalaguraidhoo. 

Shangri-la na środku oceanu

Malediwy są najniżej położonym krajem na świecie, a jego najwyższy szczyt jest dostępny dla każdego, bo ma wysokość… 5 m n.p.m. Malediwy to kilkudziesiąt archipelagów, spośród których najbardziej znane polskim turystom są Male, Ari i Baa. Stolica tego muzułmańskiego kraju – miasto Male, nie przyciąga stylem zabudowy, i ze względu na pandemię nie jest nawet możliwe jej swobodne zwiedzanie. Nie ma to jednak większego znaczenia wobec morza innych atrakcji, jakie oferują Malediwy.

Podziwiać tu można niemal 1200 wysp o zróżnicowanym charakterze: tzw. lokalnych, czyli zamieszkanych przez malediwską ludność, zabudowanych hotelami, bezludnych czy dostosowanych do potrzeb transportu. Przyglądając się im z okna awionetki można zatracić poczucie odrębności między wodą a niebem. Wypłycenia w kolorze akwamaryny otaczające platynowe wysepki, tworzą krajobraz niespotykany w żadnym innym miejscu na ziemi. Wielogodzinna i kilkuodcinkowa podróż w upale na wyspę Nalaguraidhoo męczy, ale jej cel jest tego naprawdę wart.

Nuda? Nic z tych rzeczy!

Wydaje się też, że rozległe, wydmowe wyspy są miejscem stworzonym do najbardziej leniwych wakacji, jakie można sobie wyobrazić. Tymczasem nawet na najmniejszych strzępkach archipelagu może zabraknąć czasu na realizację minimalistycznego planu, jeśli lubimy spędzać wakacje aktywnie. Praktyka jogi na doskonale gładkiej, z delikatnym białym piaskiem plaży to doświadczenie sprzyjające zatraceniu się w czasie i przestrzeni. Naturalne baseny otaczające wyspy to z kolei woda tak ciepła i przejrzysta, że wchodząc do niej, można tego wcale nie odczuć. A to oznacza godziny relaksującego pływania oraz snorkelingu wśród kolorowych ryb, niegroźnych rekinów i rafy koralowej albo… wygrzewania się na nadmuchiwanym pączku unoszącym się na tafli oceanu.

Nalaguraidhoo jest względnie dużą wyspą. Ma długość około 1,6 km, co umożliwiło na stworzenie rozbudowanej infrastruktury sportowej. Tam, gdzie woda staje się bardzo głęboka (zaledwie kilka kroków od wybrzeża), są idealne warunki dla kajaków, jetpacków i niewielkich żaglówek. Z perspektywy ich pokładów ten niewielki wycinek raju wygląda zupełnie inaczej – być może najpiękniej.

Niespodzianki na Malediwach

W raju może nas jednak spotkać tropikalna burza. Zmiany klimatyczne zaburzają przyjęte cykle pogodowe, dzięki którym do niedawna można było przyjechać tu w porze suchej i zapewnić sobie niegasnące promienie słońca. Dziś pogoda na Malediwach sprawia niespodzianki – może sprzyjać, ale równie dobrze zafundować imponujące show na niebie. Znad oceanu nadciągają granatowe chmury i kolor wody zmienia się z sekundy na sekundę. Załamanie pogody to okazja, żeby przez krótki czas poczuć podmuchy chłodniejszego powietrza. Kiedy w końcu deszcz zmiecie nas z plaży, w centralnej części wyspy czekają inne atrakcje: squash, tenis stołowy, bilard czy siłownia. Można też zajrzeć do pracowni lokalnego malarza, który widok palm i krystalicznej wody przenosi na płótna w różnych rozmiarach.

Tutaj musisz być eko

Ten malowniczy wyspiarski kraj nie jest jednak wyłącznie miejscem beztroskiego wypoczynku. Czas spędzony na Malediwach to również bliskie zetknięcie się z różnymi wymiarami problemów społecznych. Za najbardziej rajskie widoki trzeba nie tylko zapłacić, ale i dać im coś od siebie. Przede wszystkim podczas wypoczynku tutaj zadbać o możliwie najmniejszą produkcję śmieci. Przypomina o tym wieczorami smuga dymu unosząca się nad pobliską wyspą, na której ulokowano ich spalarnię.

Podczas wakacji na Malediwach z łatwością dostrzega się nasze codzienne przyzwyczajenia i w kontrze do nich wyrabia się nawyk ograniczania. Wodę pijemy tam ze szklanych butelek, uzupełnianych w pokoju każdego dnia. Na kolację dostaniemy prawdopodobnie inną wersję tego, co czekało na nas na szwedzkim stole podczas obiadu. Obsługa hotelu, zamiast dostarczać kolejną miniaturową butelkę szamponu, uzupełni tę, którą zużyliśmy. Wakacje na rajskiej wyspie są więc całkowitym restartem – nie tylko dla ciała i ducha, ale też spojrzenia na świat.