Beauty

Kosmetyki najbliższe naturze. Linia Aloe Organic Laboratorium Kosmetyczne Ava [TEST]

Klaudia Charzyńska Klaudia Charzyńska
Zdjęcia materiały prasowe Laboratorium Kosmetyczne AVA
14 stycznia 2020

Przyzwyczailiśmy się, że w przypadku kosmetyków skomplikowany skład to rzecz oczywista. A jednak coraz częściej znajduję produkty, które z naturą mają całkiem sporo wspólnego. Moim najnowszym odkryciem są kosmetyki do pielęgnacji Laboratorium Kosmetycznego Ava, których formuły oparte są na składnikach roślinnych pochodzących z upraw organicznych.

Z półproduktami o zmysłowych nazwach zawsze było mi po drodze, więc jako pierwszą wypróbowałam jedną z czterech certyfikowanych linii AVA ECO Aloe Organic z opuncją figową i aloesem. W jej skład wchodzą krem na dzień, na noc, pod oczy oraz skoncentrowane serum, które tworzą kompletny zestaw do pielęgnacji twarzy. Połączenie ekstraktów z dwóch roślin wykazuje działanie nawilżające i łagodzące podrażnienia, a przy dłuższym stosowaniu ma opóźniać procesy starzenia się skóry.

Certyfikat to dziś „must have”

Do produktów marki Ava zachęciła mnie naturalność, którą w obiektywny sposób potwierdza ECOCERT. To certyfikat gwarantujący pochodzenie składników z upraw naturalnych, brak najmniejszej nawet ilości substancji syntetycznych, genetycznie modyfikowanych, konserwantów (np. z grupy parabenów), silikonów, sztucznych barwników i zapachów. Potwierdzenie naturalności w tej postaci jest ważniejsze niż mogłoby się wydawać – na zróżnicowanym rynku kosmetycznym nie wystarczy dziś ukoronować nazwy produktu dopiskiem „ekologiczny”, aby zapewnić użytkowniczki o najwyższym poziomie bezpieczeństwa i ścisłej kontroli każdego etapu produkcji. Dzięki oznaczeniu ECOCERT wiem, co dokładnie oznacza naturalność produktu i mogę spodziewać się, że stworzenie linii przebiegało w zgodzie z najwyższymi standardami. Kosmetyki z laboratorium Ava otrzymały certyfikat ECOCERT jako pierwszy producent w Polsce.

Roślinny duet

Produkty z serii Aloe Organic, którą testowałam, bazują na organicznym soku z liści aloesu i ekstrakcie z opuncji figowej. W ich składzie znajdują się również naturalne oleje i ekologiczne składniki aktywne. Numerem jeden wśród tak skomponowanych formuł okazał się produkt najbardziej skoncentrowany, czyli regenerujące serum. Już pierwsze chwile po zastosowaniu go przemawiają na jego korzyść, bo wchłania się błyskawicznie i lekko napina skórę. Skuteczność kosmetyku jest widoczna naprawdę szybko, przede wszystkim w kwestii łagodzenia niedoskonałości – efekt poprawy kondycji skóry zauważyłam mniej więcej po tygodniu stosowania serum jako bazy pod krem na noc. Hitem okazał się również krem pod oczy, w przypadku którego certyfikacja pochodzenia ma szczególne znaczenie. Produkt nie powoduje uczulenia ani podrażnień w tej delikatnej okolicy, o którą wyjątkowo powinny dbać osoby noszące soczewki kontaktowe lub ze skłonnością do alergii. Aplikacja kremowej formuły jest bardzo przyjemna i pomimo jej lekkości, daje wyraźne poczucie odżywienia skóry.

Naturalna przyjemność

Wszystkie kosmetyki z linii Aloe Organic zaskoczyły mnie komfortem stosowania, a każdy produkt przyczynił się do tego na swój sposób. Krem na noc okazał się formułą lekką, o ledwie wyczuwalnym zapachu, a tym samym idealną w regeneracji podczas snu. Pierwsze oznaki działania były widoczne rano, gdy po oczyszczeniu skóra była miękka i wyraźnie wypoczęta. W przypadku mojej cery mieszanej najsłabszym ogniwem okazał się krem na dzień, który początkowo nadawał efekt glow, lecz po niedługim czasie (około trzech godzin) zaczynał błyszczeć w niepożądany sposób. Sprawdził się natomiast w sytuacjach niestandardowych, gdy skóra była przesuszona np. po domowych zabiegach oczyszczających, w połączeniu z najsilniej matującymi produktami do makijażu oraz w momentach, gdy złagodzenie podrażnień było ważniejsze od nadmiernego rozświetlenia. Polecam go więc przede wszystkim osobom o cerze suchej i normalnej, a w wyjątkowych przypadkach – również tej skłonnej do przetłuszczania.