Lifestyle

Agnieszka Passendorfer To, co dzieje się w twoim życiu, zależy od ciebie [WYWIAD]

Aldona Sosnowska Aldona Sosnowska
Zdjęcia Ania Woźniak Zorka5
7 lipca 2020

Jest w jodze coś szczególnego. Coś, co sprawia, że wiele osób zaczyna ją praktykować w trudnych momentach życia. Nieliczni traktują ją jako jedną z aktywności fizycznych, pozwalających utrzymać dobrą formę. O swoich doświadczeniach związanych z jogą mówi Agnieszka Passendorfer, joginka i autorka książek na temat jogi.

Czego ludzie poszukują w jodze?

Chcą, żeby było im fajniej w życiu. To jedna z pierwszych myśli, która przychodzi im do głowy: „poćwiczę jogę”, bo dzięki temu będę wiecznie młoda, znajdę spokój, znajdę harmonię po jakimś traumatycznym doświadczeniu, będę szczupła, będę zrelaksowana… Panuje powszechne przekonanie, że joga pomaga na wszystko. I jak już nic nie działa w życiu albo kiedy jedna rzecz bardzo mocno nie działa, ludzie postanawiają pójść na jogę. Na ogól idą w trakcie rozwodu, po zwolnieniu z pracy albo przy jakichś poważnych problemach zdrowotnych czy finansowych. Wydaje im się, że joga właśnie na to konkretnie pomoże.

Czy można aż tyle nadziei pokładać w praktykowaniu jogi?

To jest dobry start, ale oczywiście nie. To nie jest tak, że joga zastąpi lekarza, terapeutę… Że pozwoli ci nie zajmować się swoim życiem – bo to też jest częste, że osoby, które zaczynają chodzić na jogę w trudnych momentach swojego życia, skupiają się na tym, aby tu złapać, tam złapać, wejść do lotosu, zamiast rozwiązywać swoje realne problemy, np. w relacji z partnerem czy w pracy.

Traktują to jak formę ucieczki?

Jest to forma ucieczki, znalezienie sobie problemu zastępczego. Na jogę trafia stosunkowo dużo osób, które są w depresji, mają anoreksję czy stany lękowe. I to jest dla mnie bardzo trudny temat, bo te osoby powinny przede wszystkim skorzystać z terapii i być może dodatkowo chodzić na jogę. Ona ma dobroczynny wpływ, ale myślę, że nie ma co zrzucać na nią zbyt dużo odpowiedzialności za nasze życie.

Łatwo rozpoznać na zajęciach osoby z problemami?

Różnie. Czasami rozpoznaję je na pierwszych zajęciach, czasami potrzeba mi kilku zajęć. Czasami potrafią się dobrze ukryć, ale wychodzi to przy jakichś rozmowach w szatni albo trudnych momentach – np. nowych asanach. I zawsze na warsztatach wyjazdowych. Przez pierwsze trzy dni dowiadujesz się wszystkiego od uczestników: kto się rozwiódł, komu się mąż powiesił, komu matka umiera na raka…

Co może dać takim osobom joga?

Joga uczy samodzielności. W jodze nikt nie rozwiązuje za ciebie problemów, nie ma w niej takich przepisów jasnych, nie ma żadnych dekalogów, kodeksów. Joga nie jest jak dieta typu: schudniesz 5 kg w 14 dni. Nie można powiedzieć, że praktykując uzyskamy konkretne efekty w konkretnym czasie. Nie można też powiedzieć, że efekt na pewno przyjdzie, jeśli będziemy kogoś słuchać. W jodze dużą wagę przykłada się do odpowiedzialności za to, co robi się samemu. Ja mogę zadbać o bezpieczeństwo uczniów, mogę przekazać metodę, wszystko jednak zależy od osoby, która praktykuje – to jest jej życie, jej joga. Mogę prowadzić, mogę towarzyszyć, natomiast niczego za nią nie zrobię, bo to nie daje siły. A jeżeli coś nie wychodzi, to trzeba się zastanowić, co poszło nie tak.

Dlaczego ty zaczęłaś praktykować jogę?

Tak jak wszyscy. (śmiech) Byłam w głębokiej depresji, i miałam zaburzenia odżywiania, i chyba rozstałam się wtedy z facetem albo zaraz miałam się z nim rozstać… To było jeszcze podczas studiów. W ramach terapii pojechałam na warsztaty jogi. I takim superfajnym efektem było to, że joga od razu zadziałała. Byłam bardzo depresyjna, ale po dwóch, trzech zajęciach mój poziom energii nagle podniósł się niesamowicie i pojawiła się radość życia, o którą się w ogóle nie posądzałam.

Zajmujesz się również coachingiem. Czy to efekt tego, że ludzie u nauczycieli jogi szukają wsparcia?

Coaching przyszedł później, ale ja zawsze dobrze czułam się w psychologicznych tematach, często ludzie szukali we mnie wsparcia. Ale też coaching bardzo pięknie współgra z jogą, ponieważ też nie daje rad ani gotowych rozwiązań. Coachee, podobnie jak student jogi, aby rozwiązać swoje problemy czy po prostu się wzmocnić, musi odnaleźć te zasoby w sobie – motywację, siłę, więcej radości. Jako nauczyciel jogi też jedynie towarzyszę w procesie; jestem osobą, która ewentualnie popycha do przodu, podnosi z ziemi, ale wszystko zależy od ciebie – twoja forma fizyczna, twoje zdrowie. To, co się dzieje w twoim życiu również zależy od ciebie, nie ode mnie.

Podoba mi się takie podejście. Większość rzeczywiście sobie tego nie uświadamia, licząc na pomoc innych.

Tak, jest im pewnie wygodniej liczyć na taką pomoc, bo sami nie mają tyle siły. Więc joga daje siłę, a oprócz niej też to, że chcesz coś zrobić samodzielnie. I robisz to. Trzeba tylko być przygotowanym, że będzie to bardzo długi proces. Na ogół efekty przychodzą skokowo. Może się zdarzyć, że faza plateau potrwa miesiące, że trzeba będzie nawet zrobić krok w tył i dopiero w przód. Dzieje się to na poziomie fizycznym, ponieważ ciało w zależności od dyspozycji, ma różną elastyczność, siłę i równowagę. Ale dzieje się też na poziomie psychicznym, ponieważ praktyka jest rodzajem spotkania z samym sobą i medytacji – pojawiają się wtedy różne wspomnienia, przychodzą do głowy różne skojarzenia, stare problemy. I to są trudne momenty, bo trzeba z nimi stanąć twarzą w twarz. Znam osoby, które nagle podczas praktykowania jogi olśniło, że mąż je zdradza albo, jaki był motyw postępowania kogoś. Ale zdarzają się też miłe olśnienia – w moim przypadku np. najlepsze pomysły na artykuły czy na tytuły zawsze przychodzą mi podczas praktyki.

Osobie, która nie ma żadnych doświadczeń z jogą, może być trudno wyobrazić sobie, jak przebiega taki proces.

To jest pewien rodzaj medytacji. Podczas praktyki umysł się oczyszcza, ponieważ nie jest niczym specjalnie zajęty – nie skupiasz się w tym czasie na rozwiązywaniu problemów, nie ma też żadnych „przeszkadzajek” typu telefon. To jest taka czysta godzina czy półtorej. Oczywiście zdarza się spojrzeć w trakcie na swój pedikiur czy pomyśleć „o jezu, jaki mam gruby brzuch!” czy „o jezu, nie wytrzymam”, ale generalnie to jest taki moment… trudno to nazwać – nie jest to pustka umysłu, raczej taka przestrzeń, w której nagle coś się pojawia. Przychodzi samo. Podobnie jest, myślę, podczas biegania czy pływania, gdy ciało jest zaangażowane, ale umysł już nie tak bardzo.

Zawsze wydawało mi się, że polega to na tym, aby spróbować uwolnić się od myślenia.

To nie jest tak. Jeśli będziemy skupiać się na tym, żeby nie myśleć, to się nie uda. Jeśli będziemy oczekiwać od siebie takiej białej kartki, takiej pustki w głowie – to też się nie uda.

A można w ogóle osiągnąć taki stan?

Ten stan się pojawia. Zdarza się, że pomiędzy myślami pojawiają się coraz dłuższe przerwy. Jest np. w medytacji takie porównanie, że myśli to są chmury. Na niebie pojawia się jedna myśl – znika, druga – znika… Sztuka polega na tym, aby jedna myśl nie prowadziła do drugiej, żeby nie tworzyć żadnej historii, scenariuszy czy fantazji, tylko żeby zauważyć myśl i ją odpuścić. dzięki temu, z czasem to niebo stanie się coraz czystsze. Trzeba jednak pamiętać, że zadaniem umysłu jest, żeby myślał, dzięki temu mamy takie życie jakie mamy. Jest takie drugie porównanie, że umysł jest jak rozwydrzony szczeniaczek – poświęcamy mu uwagę , ale on nie może rządzić naszym życiem, nie może nas zdominować. Podobnie jest z emocjami – nie chcemy, żeby nami rządziły, nie chcemy, żeby instynkty nami rządziły – powinniśmy mieć nad tym kontrolę.

Jakie korzyści daje organizmowi praktykowanie przez nas jogi? Czy to jest podobnie wymierne jak w przypadku innych rodzajów aktywności fizycznej?

Joga była sprawdzana wiele razy, ale sprawdzano ogólną praktykę: dwa razy w tygodniu. I wiadomo, że działa dobrze na obniżenie ciśnienia, podnosi odporność na stres, odporność na przeziębienia itd. Jest szereg takich rzeczy, które zostało udowodnionych, o ile oczywiście można to udowodnić. Przeprowadzono też takie badania w grupie dzieci dotyczące tego, jak joga działa pod kątem agresji w szkole oraz wyników w nauce. Natomiast na ile to są twarde dane? Nie wiem. Zachęcam żeby praktykować i sprawdzać, co się dzieje. Znam osoby, które ćwiczą trochę i przestają. Znam osoby, które przychodzą jak po lekarstwo i po roku joga nie jest już im potrzebna. Znam osoby, które przychodzą tylko po to, żeby zwiększyć elastyczność, siłę czy wewnętrzne mięśnie brzucha – często jako dodatek do innej dyscypliny, którą uprawiają. Znam też osoby, które ćwiczą latami, 20-30 lat po 5-6 razy w tygodniu. I joga jest z nimi jak taki codzienny rytuał, jak mycie zębów.

Czy dla ciebie joga jest uzależnieniem?

Miałam momenty, kiedy była. W tej chwili myślę, że nie – jestem w stanie żyć bez jogi i nie przeceniam jej możliwości.