Lifestyle

7 albumów muzycznych 2019, których warto posłuchać

Klementyna Szczuka Klementyna Szczuka
Zdjęcia Mark Brand
14 stycznia 2020

To nie jest podsumowanie ani ranking. Postanowiłam wybrać i uporządkować chronologicznie 7 zagranicznych albumów muzycznych, o których było głośno w zeszłym roku, i które zajęły wysokie pozycje w końcoworocznych zestawieniach na całym świecie. Wybór okołosoulowy, ale eklektyczny: od łagodnej elektroniki, przez szeroko pojęte czarne brzmienia, po ambitny pop. Z różnych powodów i na różne okazje.

James Blake „Assume Form”

Wygrana z demonami i przepełniona soulem elektronika

James Blake po raz pierwszy poczuł się szczęśliwy. Budowanie romantycznej relacji z dziewczyną pomogło mu zmierzyć się z depresją, a na „Assume Form” opisuje związane z tym uczucia. Emocje przełożył tu na przystępne elektroniczne kompozycje, w których wokalnie pomaga mu szereg bardzo dobrych artystów: raperów (Travis Scott, André 3000) i wokalistów (Moses Sumney, Rosalía). Jest to więc przyjemna i wzruszająca pozycja, muzycznie czerpiąca z trendów, jakie obecnie panują wśród czarnych brzmień. W końcu Brytyjczyk w ostatnich latach produkował choćby dla Beyoncé, Jay’a-Z czy Kendricka Lamara.

Ariana Grande „Thank U, Next”

Mainstreamowy pop z wysokiej półki

Ubiegłoroczny album Ariany Grande ukazał się mniej niż pół roku po premierze przełomowego „Sweetener”, ale artystka musiała zmierzyć się w końcu z nagłą śmiercią swojego byłego partnera, rapera Maca Millera (który zmarł niedługo po premierze poprzedniego albumu), a także z rozstaniem ze swoim nowym narzeczonym, członkiem obsady programu „Saturday Night Live”, Petem Davidsonem. Album „Thank U, Next” okazał się ważnym krokiem w muzycznej karierze piosenkarki również ze względu na niezależność artystyczną, którą osiągnęła. Tym razem Ariana zmotywowana była przede wszystkim potrzebą wyrażenia swoich uczuć. Płyta może być zatem pokrzepieniem (genialne i osobiste „Thank U, Next” albo zabawne „Break up with Your Girlfriend, I’m Bored”), ale też przyjemną, choć poruszającą rozrywką („Needy”, „In My Head”).

Solange „When I Get Home”

Metaforyczna podróż w formie song cycle

Solange bywa, niestety, kojarzona jedynie jako mniej znana siostra Beyoncé. Sióstr nie należy jednak ze sobą porównywać ze względu na zupełnie różne kierunki artystyczne, jakie obrały. Pierwsza z nich proponuje w końcu trudniejszy w odbiorze, łagodny neo-soul, a na swoim najnowszym albumie, „When I Get Home”, swoją muzykę podaje w nowej, można byłoby powiedzieć – bardziej wyrafinowanej – formie. Kolejne kompozycje płynnie się tu przenikają, stwarzając możliwość słuchania płyty w pętli. Delikatne, choć charyzmatyczne wokale i wyjątkowy klimat „When I Get Home” to piękny hołd artystki złożony rodzinnemu Houston.

Lizzo „Cuz I Love You”

Kobiece piękno, pozytywna energia

Mellissa Jefferson już sama w sobie jest inspirującą osobą. Konieczność mierzenia się z potrójnym wykluczeniem (czarnoskóra kobieta size plus) ostatecznie sprawiły, że Lizzo stała się wyjątkowo pewna siebie. Artystka zabiera publicznie głos również na temat równouprawnienia, zarówno jeśli chodzi o kobiety, jak i kwestie dotyczące seksualności i tożsamości. Nie inaczej jest w przypadku jej twórczości oraz zeszłorocznego albumu „Cuz I Love You”. Raperka połączyła na nim różne style czarnej muzyki: mamy więc nieco pastiszowy powrót do lat 80. XX wieku, sentymentalne ballady („Jerome”), ale także popowe, energiczne numery jak „Like a Girl” albo współczesne trap rapowe „Tempo” z Missy Elliott. Całość jest niezwykle przebojowa. Idealna na trening lub momenty, w których potrzeba dodać sobie pewności siebie. Nie można przecież zapomnieć o genialnym „Juice”, które Lizzo otwiera linijką: „Mirror, mirror on the wall/Don’t say it ’cause I know I’m cute”. Trudno się przy tym nie uśmiechnąć.

Tyler, the Creator „Igor”

Breakup album, jakiego jeszcze nie było

Tyler, the Creator to jedyny w swoim rodzaju raper i projektant mody. Na każdym albumie przedstawia nowe alter ego, często kontrowersyjne. I mimo, że aluzje do swojej homoseksualnej orientacji robił od lat, dopiero w 2017 po premierze czwartej płyty „Flower Boy”, jego coming out środowisko potraktowało poważnie. Aż trudno uwierzyć, że swego czasu raper miał nawet zakaz wjazdu do Wielkiej Brytanii przez… homofobiczne teksty utworów. Teraz, kiedy w końcu może być sobą, nareszcie pozbył się brutalnej maski, a jako Igor opowiada historię swojej nieszczęśliwej relacji z drugim mężczyzną w trójkącie miłosnym. Album jest zapisem kolejnych emocji: zakochania, zazdrości, rozpaczy i w końcu pogodzenia się z rozstaniem. W warstwie muzycznej z kolei, Tyler od hip-hopu ucieka w autorskie, czerpiące z soulu, oparte na syntezatorach kompozycje i przesterowane wokale, inspirując się latami 80. i 70. XX wieku. Słuchając „Igora”, można przeżyć katharsis. To zdecydowanie album roku.

Lana Del Rey „Norman Fucking Rockwell!”

Romantyczny amerykański sen

Piąty album Lany Del Rey jest chyba również jej najlepszym do tej pory. Od wydania w 2017 roku bardziej popowego „Lust for Life” Elizabeth Grant przestała być smutna, a na zeszłorocznej, nowej płycie zaserwowała nam kolejne miłosne ballady, tym razem podszyte wyjątkową nostalgią oraz tęsknotą do Ameryki i czasów świetności rockowych formacji. Niesamowity klimat płyty niewątpliwie ujmuje i porusza, na próżno jednak szukać w nim porywających przebojów. Wyjątek stanowi jedynie „Doin’ Time”, który jest coverem utworu o tym samym tytule zespołu Sublime (1996). Nastrojowość, melancholia, filmowa atmosfera i łagodny głos piosenkarki to najmocniejsze strony tego materiału.

FKA twigs „Magdalene”

Naga Maria Magdalena

Brytyjska artystka debiutowała w 2014 roku świetnie przyjętym, choć trudnym w odbiorze, albumem „LP1”. FKA w swojej muzyce łączy bowiem elektroniczne zimne brzmienie z płynnością alternatywnego r’n’b, a jej wysoki, wyjątkowo delikatny, choć równie mocny głos idealnie zgrywa się z oryginalną warstwą muzyczną. Zainspirowana biblijną postacią Marii Magdaleny, artystka napisała bardzo osobistą płytę. Na treść całego „Magdalene” wpłynęły ciężkie wydarzenia, przez jakie Barnett musiała w ostatnich latach przejść – na przykład operacja guza macicy czy rozstanie ze swoim partnerem. Znajdziemy tu przede wszystkim wrażliwość, silne emocje i miłość – do innych i do samej siebie.